Zakuj, zdaj, zapomnij. Nie musisz zrozumieć, nie musisz umieć zastosować. Masz zakuć, małpko.
Jestem świeżo po prezentacjach moich studentów kończących przedmiot „Metoda PBL”. To było zwieńczenie projektów grupowych przy których w ostatnich dniach pracowali. Jestem bardzo zadowolony z efektów. Naprawdę bardzo zadowolony.
Całemu temu modelowi przyświeca sentencja Konfucjusza:
Powiedz mi, a zapomnę, pokaż mi, a zapamiętam, pozwól mi zrobić, a zrozumiem.
Tak chcę uczyć i tak chce być uczony
Metoda PBL to idea edukacyjna, która mnie rozpala. Takiej edukacji chcę. Tak chcę uczyć i tak chce być uczony. Chcę, żeby moje dzieci tak się uczyły. Nienawidzę kucia, choć rozumiem, że np. na medycynie czy prawie nie zawsze da się tego uniknąć. Ale w szkołach zakuwanie można wyeliminować niemal całkowicie.
Całe masy bezużytecznej wiedzy przelatują nasze umysły goszcząc tam tylko przez chwilę. Jakaż to jest ogromna strata czasu! A efekty są takie, że po kilkunastu latach edukacji ludzie i tak nie są przygotowani do tego do czego szkoła powinna przygotowywać – do życia.
Co to jest metoda PBL?
Metoda PBL, to Project-Based Learning, nazywany inaczej metodą projektów (nie mylić z Problem-Based Learnig). jest metodą pracy dydaktycznej, w która polega na nauczaniu poprzez realizowanie projektów. Studenci (oraz uczniowie) uczestnicząc w danym projekcie uczą się, zdobywają widzę i umiejętności bardzo często mocno wykraczające poza ramy przedmiotu.
Wykładowca czy nauczyciel określa ramy projektu, ale to na studentach leży ciężar „rozgryzienia” danego zagadnienia, zaplanowania pracy i wykonania go. To oni są za projekt odpowiedzialni. To ich autorskie dzieło.
Mentor zamiast gadającej głowy
Wykładowca występuje w roli mentora, przewodnika, ale w żadnym wypadku nie prowadzi za rączkę.
Projekty realizowane są w grupach dzięki czemu, nijako przy okazji, zdobywany i rozwijany jest szereg umiejętności miękkich: umiejętność pracy w zespole, planowanie, podejmowanie decyzji, umiejętne argumentowanie, zarządzanie czasem, mieszczenie się w wyznaczonych terminach, itp itd.
Wiem czego niewiem i wiem dlaczego muszę to poznać
Studenci muszą samodzielnie dokonać rachunku własnej wiedzy i umiejętności. Zbadać czego nie wiedzą i nie potrafią, a co będzie niezbędne do wykonania projektu i… zdobyć tę wiedzę. Dzięki temu studenci odkrywają sens wiedzy teoretycznej.
Bez konkretnej wiedzy nie zrealizują projektu. Ja jestem z nimi i zadaje twórcze pytania, drążące pytania, żeby oni sami mogli zauważyć co jeszcze muszą dodać. Czego jeszcze muszą się nauczyć, co zrozumieć, czego poszukać.
Nie ma jednego dobrego rozwiązania, możliwości jest wiele. Są jednak ograniczenia. Najważniejszym – przynajmniej na moich zajęciach – była możliwość wdrożenia. Czy jesteśmy w stanie zrealizować wasz projekt, czy jest to tylko atrakcyjne bajanie? Bo bajki fajnie się opowiada, ale w życiu trzeba
Na świecie to działa
Metoda PBL, to sposób, dzięki któremu można realizować zajęcia na, w zasadzie, każdy temat. Jest to metoda, która na części renomowanych uczelni zaczyna być metodą dominującą, niemal w całości wypierającą tradycyjne wykłady. Takie metody są szeroko stosowane np. w Massachusetts Institute of Technology, czyli słynnym MIT – jednej z absolutnie najlepszy uczelni świata.
Co ciekawe – i moim zdaniem szalenie atrakcyjne – jest to metoda, którą z powodzeniam można wdrażać nie tylko w szkolnictwie wyższym, ale i szkołach średnich czy podstawowych.
Wszystko jest kwestią gradacji złożoności projektów. Co innego przedstawimy dzieciom z podstawówki, co innego studentom. Ale tak czy siak realizowane zadania oraz ich skala, wykraczają poza zwyczajowe ramy programu nauczania.
Nie potrzebujemy kosmetyki, potrzebujemy rewolucji
Oczywiście nie liczę na jakiekolwiek zmiany na lepsze przy tak zwanym ministrze edukacji Czarnku. To jest reprezentant skamieliny, betonu i wszystkiego co najgorsze w pruskim systemie edukacji. To postać tak groteskowa, że wydaje się jakby nas ktoś przeniósł do książek o Harrym Potterze. Wypisz wymaluj Dolores Umbridge. Jeśli ktoś nie kojarzy to przytoczę opis tej postaci*:
„Na wszystkich trzech stanowiskach miała olbrzymią władzę nad uczniami, nauczycielami i programem nauczania, której nadużywała i wykorzystywała despotycznie. Jej praca w Hogwarcie to okres okrucieństw i surowych kar wobec uczniów, a ze względu na jej wścibskie i protekcjonalne metody, była znienawidzona przez większość uczniów, podobnie jak i nauczycieli.”
Czekam na ministra edukacji, który wie i rozumie czym jest edukacja. Czekam żeby to stanowisko objął człowiek, który po prostu lubi dzieci, lubi ludzi i nie chce ich zgnoić, połamać i ulepić w armię posłusznych i bezmózgich golemów. Mam swoje typy, no ale pożyjemy zobaczymy.
System edukacji, polska szkoła, wymaga całkowitej rewolucji. Jeśli masz jakieś wątpliwości, że szkoła musi być szkołą przyszłości, to zastanów się po co w ogóle uczymy dzieci? Kiedy one skończą szkołę? Dziś, czy w przyszłości?